Jeżdżąc przez ponad dwadzieścia lat do pracy nigdy nie zdarzyło mi się potrącić jakiejkolwiek zwierzyny, mimo że codziennie przejeżdżałam część drogi przecinającej duży las. Kilka lat temu miałam okazję zobaczyć stado dzików przebiegających drogę, ale zdążyłam się zatrzymać i przepuścić przechodzące zwierzaki na drugą stronę lasu.



Jadąc tędy zawsze czułam się bezpiecznie. Mimo to, prowadząc auto, zerkałam na boki i obserwowałam drogę jeszcze czujniej, niż jadąc poza lasem.



motodziadki-zderzenie-z-sarna (2)Muszę przyznać, że czasami zdarzało mi się jechać szybciej, niż zwykle i nawet wyprzedzać na tym odcinku drogi, jako że była tam linia przerywana. Ale na ogół trzymałam się zasady, że w lesie należy jechać wolniej i uważniej.



Nie zdawałam sobie sprawy jak wiele szczęścia miałam jeżdżąc przez tyle lat bez najmniejszej kolizji ze zwierzęciem, aż do pewnego poranka, gdy jadąc do pracy przeżyłam zderzenie z sarną. Wtedy przekonałam się jak poczucie bezpieczeństwa może być złudne i jak na wiele zdarzeń nie mamy wpływu.


 
Był to zwykły wiosenny poranek, słońce, bezchmurne niebo, zapowiadała się ładna pogoda.



Jechałam do pracy. Był poniedziałek. Myślałam o nadchodzącym tygodniu, co przyniesie, jaki będzie. Patrzyłam na drogę. Było spokojnie, w zasadzie pusto. Jedynie za mną jechał jakiś van. Chyba chciał mnie wyprzedzić. Przed lasem zwolniłam.



motodziadki-zderzenie-z-sarna (5)W tym miejscu bardzo często inne auta wyprzedzają zwalniające przed lasem samochody. Pewnie ten też by tak zrobił, gdyby nie auta nadjeżdżające z naprzeciwka.


Było ich dwa lub trzy, dokładnie nie pamiętam. Jechały dość szybko jeden za drugim. Ja podążałam w przeciwnym kierunku. Na drodze wszystko było dobrze, płynnie, tak jak zawsze i właściwie nawet nie myślałam, żeby cokolwiek złego mogło się wydarzyć.


 
Nagle z rowu wyskoczyła sarna. Widziałam ją w locie, jej nogi ułożone do skoku. Nawet się nie przestraszyłam, jedyna myśl jaka mi przemknęła przez głowę to „jeny sarna, ale zdążę, przeleci”.


motodziadki-zderzenie-z-sarna (3)Wtem usłyszałam huk. Było to naprawdę głośne walnięcie, tyle że nie w mój samochód „walnął ją, kurde” przeszło mi przez głowę. W tym momencie usłyszałam kolejne uderzenie, choć mniej głośne, z przodu mojego auta.


Boże, jak to, co to? To sarna, ale jak? Aha, no tak, jaki pech. Przez głowę przechodziły pytania, zaskoczenie, przerażenie i strach. Wiedziałam już, że zwierzę odbiło się od samochodu, który jadąc z naprzeciwka uderzył w sarnę. W lusterku widziałam jak czerwony samochód nawet nie zwolnił, a może nawet dodał gazu.





Zjechałam na bok. Bałam się spojrzeć co mam z przodu. Wyszłam z samochodu bezradnie rozkładając ręce. Włączyłam światła awaryjne i próbowałam się dodzwonić do brata i mojego ubezpieczyciela, żeby dowiedzieć się co robić.



W tym czasie kilka samochodów przejechało omijając zwierzę leżące na środku drogi, ale żaden się nie zatrzymał. Dopiero jakiś człowiek zobaczywszy co się dzieje, zjechał na bok i spróbował mi pomóc. Podpowiedział co robić, kazał wezwać policję, pomógł pozbierać kawałki plastików walające się na drodze, rozstawił trójkąt.
Auto miałam ubezpieczone, więc nie powinnam była się martwić. Koszty naprawy pokryje firma, a mi się nic nie stało.


motodziadki-zderzenie-z-sarna (1)Zdarzenie to jednak sprawiło, że przestałam myśleć, że na drodze panuję nad wszystkim. Zachwiało moją wiarę w to, że nic się stać nie powinno, bo jadę bezpiecznie, patrzę na drogę, obserwuję co się dzieje, mam doświadczenie, więc dam radę.


To złudne poczucie kontroli każe nam wierzyć, że w razie czego zareaguję, coś zrobię, przyspieszę lub przyhamuję, albo zjadę, ominę. Niestety, jak się okazuje na wiele rzeczy nie mamy wpływu, nie wiemy co się zdarzy, kto i jak się na drodze zachowa, co spadnie, co wyskoczy. Możemy się spodziewać, ale nigdy nie wiemy kiedy to się stanie.



Zaczęłam analizować. Może gdybym jechała szybciej, zdążyłabym przejechać, a sarna wyskoczyłaby za samochodem. Może jakbym jechała wolniej, to nie nadjechałabym na ten moment. Gdybym wyszła z domu parę minut później…



Natłok myśli ciągnął się w nieskończoność. Pewnie zna to każdy, kto przeżył podobne zdarzenie. Jednak takie zdarzenie to i tak nic w porównaniu, z tym co może się zdarzyć na drodze. Szkoda mi było mojego auta, miało rozwalony zderzak, zbity halogen, powyginane przewody od wspomagania, zgiętą na przodzie podłużnicę.

motodziadki-zderzenie-z-sarna (6)


Szkoda mi było sarenki. Biedne zwierzątko, które wstało o słonecznym poranku, mając zamiar cieszyć się ciepłym wiosennym dniem.



To wydarzenie dało mi wiele do myślenia. Wniosek jest jeden. Wciąż jeździmy za szybko. Wszyscy jeździmy za szybko. Gdyby auto jadące z naprzeciwka jechało wolniej być może szkody wynikłe z uderzenia byłyby mniejsze. Nie wiem jakie zniszczenia miało auto, które bezpośrednio uderzyło w sarnę, ale myślę, że kierowca odczuł je w portfelu.



Duża prędkość to czynnik, który ogranicza naszą reakcję, a gdy do tego dołączy się głośna muzyka, nie mamy prawie żadnej szansy zareagować na czas.



Ktoś powie „ale mamy szybkie samochody, one aż się proszą o szybką jazdę”. Tak mamy szybkie auta, ale nie mamy dobrych dróg, by się rozpędzić. Dobrze położony asfalt to nie wszystko. Jeździmy przez lasy, przy drogach rosną drzewa… Trzeba zwolnić.

motodziadki-zderzenie-z-sarna (4)

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!


wpDiscuz