Moje autko, które miało być przeznaczone na złom powoli zaczyna wracać do życia. Ile to czasu przeszło od momentu, kiedy podjęłam tę niełatwą dla mnie decyzję…


Minęły cztery lata od chwili, kiedy musiałam zadecydować co dalej… Nie było wtedy przy mnie ani jednej osoby, która by mnie wsparła. Poza jedynym słowem kolegi, które brzmiało „nie” (o tym we wpisie https://motodziadki.pl/weglarka-przez-zycie-czyli-moja-poczciwa-omega/watpliwosci-sa-normalna-sprawa/), nic nie mogłam usłyszeć więcej poza krytyką, dziwieniem się i zastanawianiem co ja robię i po co?
Dziś się zastanawiam skąd miałam tyle siły i determinacji w tym osamotnieniu, by się temu przeciwstawić i ostatecznie wytrwać przy swoim zdaniu. Ale miałam i widocznie jest tak, że mamy tyle sił ile potrzeba.
Dziś postanowiłam zacząć w końcu pisać historię odbudowy mojego autka, historię długą, trochę smutną, nieco dziwną, ale też przeplataną nutkami radości i na szczęście z happy endem.
Najtrudniej było podjąć decyzję. To co z początku wydawało się banalnie proste, przestało takie być. Nowy samochód, stary na złom, przecież to takie zwykłe i oczywiste, a jednak w pewnym momencie nie wiedzieć dlaczego ogarnęła mnie dziwna nostalgia i żal za samochodem, którym jeździłam tak wiele lat…


Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!


wpDiscuz