Moja Omega B FL wyglądała na bardzo zadbane auto. Owszem, pojawiały się tu i ówdzie plamki rdzy, ale uważałam, że to naprawdę nie było wiele. Muszę jednak przyznać, że miałam poczucie, że muszę coś z tą rdzą zrobić już dwa lata temu, gdy po roku użytkowania jedno siedlisko rdzy powiększyło się. Ale jak to zwykle bywa, wymówkom nie było końca: a to samochód potrzebny, a to nie ma kasy, a to na warsztacie nie ma teraz miejsca, bo robią inne auta i tak minął kolejny rok.



Na karoserii można było zaobserwować dalsze niekorzystne zmiany. Pojawiła się rdza na nadkolu i na rysie na drzwiach. Umówiłam się na postawienie auta latem 2015 r. na zlikwidowanie ognisk rdzy, gdyż w przeciwnym razie dalsza eksploatacja oznaczałaby zastosowanie bardziej inwazyjnych metod usuwania rdzy, jakimi są wycięcie przeżartej części blachy.

 
Zderzenie z sarną w kwietniu przesądziło o terminie naprawy mojego auta. Z pobieżnych oględzin poczynionych przeze mnie wydawało mi się, że poza małymi plamkami widocznymi tu i ówdzie, istnieje kilka większych ognisk rdzy, które obserwowałam od dwóch lat i wiem, że się powiększyły. Było to ognisko rdzy z tyłu po lewej stronie przy uszczelce nad progiem wewnętrznym, ognisko rdzy na lewym tylnym nadkolu, które bardzo szybko i wyraźnie powiększało się oraz pojawiła się rdza na rysie na tylnych drzwiach po prawej stronie. Ta dość duża rysa była od momentu zakupu przeze mnie tego auta, ale rdza nie była jeszcze wtedy widoczna. Nienaprawione w porę zadrapanie spowodowało rdzewienie uszkodzonej blachy.



Podczas wizyty w warsztacie i obejrzeniu auta fachowym okiem okazało się, że ognisk rdzy jest o wiele więcej niż zdołałam wcześniej zauważyć. Właśnie tych małych plamek było więcej. Po zeskrobaniu kawałeczka lakieru obok malutkiego punkcika rdzy można było zobaczyć ukrytą pod lakierem rdzę o znacznie większej powierzchni, niż ten czasami trudny do zauważenia punkcik na karoserii. Tych punktów rdzy należało się szybko pozbyć ze względu na bezinwazyjną likwidację oraz cenę.



Małe plamki rdzy można było znaleźć na błotnikach tylnych. Ponadto w trakcie oględzin okazało się, że rdza pojawiła się na prawym tylnym nadkolu i progach. Nie spodziewałam się rdzy na progach. Ogólny stan auta nie wskazywał na to, patrząc na nie moim laika okiem. Po zdjęciu plastikowej listwy, którą chciałam pomalować ze względu na stan jej lakieru, oczom ukazał się widok zardzewiałego progu. Na szczęście stan progu nie był na tyle zły i nie trzeba go było wymieniać. A więc zostało zauważone w porę. Z tego względu zdjęcie drugiej listwy okazało się konieczne.



Warto zatem zajrzeć od czasu do czasu pod listwy i zobaczyć co się tam dzieje. Jeśli plamki rdzy pojawiają się w różnych miejscach to niewykluczone, że rdza jest także pod listwami. Gdyby nie sytuacja, że chciałam pomalować listwę, którą trzeba było zdjąć, dalej bym jeździła ze rdzewiejącym progiem, bo stan auta naprawdę nie wskazywał na to, że może się cokolwiek takiego dziać. A jednak.



Przyglądając się plamkom rdzy na karoserii, widziałam tylko małe punkty, jednak okazało się, że pod lakierem kryło się znacznie więcej niż było to widoczne. Ta plamka to sygnał, że coś się dzieje, że jest tego zawsze więcej niż możemy zobaczyć. To znak, że trzeba reagować nim będzie za późno. Rdza jest jak rak, trzeba reagować szybko, potem to już będzie bardzo inwazyjne działanie, wycinanie, cięcie i koszty. Rdzę trzeba wyczyścić do zdrowej blachy, a jeśli się nie da, to wycinać zaatakowane miejsca bo będzie wracać i toczyć od nowa. To naprawdę ciężka choroba wielu samochodów, zwłaszcza starych, naszych Motodziadków. Jednak w przeciwieństwie do raka, można łatwo ją zauważyć i tym samym zapobiec by nie szerzyła się dalej. W dodatku nie kosztuje nas dużo, jeśli w porę zadziałamy.
Swoją Omegę B uchroniłam przed totalnym atakiem rdzy, ale patrząc na moją starą Omegę A widzę jak ją zaniedbałam i z jaką robotą przyszło się zmierzyć blacharzowi.


Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!


wpDiscuz