Stare, kapryśne… czyli jak moje kochane autko dzisiaj zrobiło mnie w trąbę i o ludziach, którzy mi pomogli lub pomóc się bali…
Dzisiejszy dzień przyniósł nieoczekiwane zdarzenie, które zupełnie pogmatwało przedpołudniowe plany. Wyprowadziłam auto, moją starowinkę z garażu i nie wyłączając silnika wysiadłam, żeby zamknąć garażowe drzwi. Nie wiem jak to się stało, ale drzwi od samochodu po prostu wyślizgnęły mi się z ręki i lekko przymknęły. To jednak wystarczyło, żeby zamek obsunął się i złapał wszystkie cztery drzwi wraz z bagażnikiem.
W środku została moja torebka, telefon, klucze od mieszkania i także od garażu. Stałam nad autem nie dowierzając własnym oczom. Mam zapasowy klucz od auta w domu, ale do domu nie mam klucza. Moja mama także ma klucz do mojego mieszkania, ale ja nie mogę zadzwonić, bo nie mam telefonu. Lepiej byłoby zadzwonić do brata, żeby pojechał do mamy i przywiózł mi klucz, ale nie pamiętam telefonu do brata.
Może powinnam pójść do mamy i wziąć klucz, ale jak zostawić auto z włączonym silnikiem i torebką na wierzchu? Sąsiadka właśnie wyszła do miasta. Kto mi użyczy telefonu? Kto popilnuje auta? Przedpołudnie, dookoła pustki. Jacyś ludzie snują się gdzieś w oddali, a tu nie ma nikogo, nikogo. W końcu nadeszła jakaś kobieta. Poprosiłam o pomoc. Niechętnie, ale wystukała numer na telefonie.
– Nikt nie odbiera – stwierdziła i poszła.
Podziękowałam za chęć udzielenia pomocy.
Stałam więc dalej wypatrując kolejnych ludzi. Pustka. To przecież osiedle, środek miasta, zaraz prawie południe… Jak to możliwe, że nikogo tu nie mogę spotkać pytałam siebie rozglądając się bezradnie. Wreszcie nadeszła kolejna kobieta i ku uciesze rozpoznałam znajomą twarz. Bez problemu pozwoliła mi skorzystać z telefonu, choć spieszyła się do pracy. Zadzwoniłam do mamy.
Przyjdzie, oczywiście, że przyjdzie, ale najpierw spróbuje zadzwonić do brata, może odbierze. Jeśli nie, to sama przyniesie klucz i problem się rozwiąże. To dość spory kawałek dla starszej kobiety, żeby tu przyjść podpierając się laską. Może jednak dodzwoni się do brata i on przyjedzie? Byłoby dobrze, żebym wyszła mamie na spotkanie. Brat pewnie zajęty pracą, może nawet nie słyszeć telefonu. Ale jak mam zostawić auto? Czekam więc. Jakiś człowiek wyszedł do swojego samochodu i coś przy nim zaczął robić. Podeszłam i zapytałam.
– Pan będzie tu jakiś czas?
Popatrzył na mnie zaskoczony tym pytaniem.
– Bo ja, proszę pana mam taki problem…
Zaczęłam opowiadać o tym, co mi się przytrafiło i pokazałam autko, które stało przy garażu jakby nigdy nic. Silnik wesoło pracował, a ono chyba sobie czekało, kiedy wreszcie wsiądę i pojedziemy.
– Może pan popilnować? Ja polecę. Może mamę spotkam to nie będzie musiała tyle iść.
Zgodził się i zostawiłam auto pod jego opieką. Pobiegłam w kierunku domu mojej mamy. Po drodze ogarnęły mnie wątpliwości.
A jak mama dodzwoniła się do brata i on przyjedzie? Chyba będzie wiedział, żeby pod garaż podjechać… Mamie powiedziałam, że będę czekała przy pobliskim sklepiku, bo tu jednak trochę bliżej. Tylko po co?
Przecież bym ją odwiozła z powrotem. Jakie to ma znaczenie tych kilkadziesiąt metrów? Ale w stresie często się nie myśli. Może zadzwonię, dopytam… Ale jak?
Poprosiłam napotkaną kobietę o możliwość skorzystania z telefonu – odmówiła. Ludzi jak na lekarstwo, choć to uczęszczana droga przy szkole. Biegnę więc dalej. Grupka kobiet. Proszę o pomoc i ku mojej uciesze spotykam moje stare znajome. Jak miło! Dzwonię do mamy, nie odbiera. Może idzie już. Nie wiem co robić. Czy dalej biec w kierunku domu mamy, czy lepiej zawrócić. Może brat czeka… Co za sytuacja. Decyduję się zawrócić i niech dzieje się co chce.
I oto znowu jestem pod garażem. Autko stoi. Dziękuję miłemu panu za popilnowanie, rozmawiamy. Mija kilkanaście minut i znowu biegnę pod sklepik. Jest mama. Idziemy pod garaż. Mama czeka przy samochodzie, ja w te pędy do domu po zapasowy klucz od auta. Sytuacja uratowana.
To zdarzenie dało mi dużo do myślenia, pojawiło się wiele refleksji. Ludzie boją się, gdy prosimy o pomoc. Zwłaszcza taką, jak możliwość zadzwonienia. Myślą, że naciągamy, obawiają się o swój telefon. Niektórzy odmawiają, inni niechętnie, ale próbują coś tam pomóc. Rozumiem to, wszak takie czasy, że ciężko zaufać.
Jest super, kiedy trafimy na znajomych, nawet tych z widzenia, ale gdyby coś takiego zdarzyło się w obcym mieście… Strach pomyśleć. To przestroga na przyszłość, choć wiadomo, że nie da się przewidzieć wielu okoliczności.
Stare autko bywa kapryśne i ma prawo takie być z powodu swego wieku. My natomiast śpieszymy się i bywamy zamyśleni czy roztargnieni. Gdy wysiadam z samochodu nigdy nie zamykam drzwi, gdy klucz jest w stacyjce. Wszystko jedno czy przy wyłączonym, czy uruchomionym silniku. Przyznać jednak muszę, że zostawiam je niedomknięte i tu też tak chciałam zrobić. Pech chciał, że drzwi wyślizgnęły mi się z ręki, a auto stało nieco przechylone na prawą stronę.
To okoliczność, której nie przewidziałam. Tak więc dostałam lekcję od życia i od dziś przynajmniej telefon będę miała zawsze przy sobie. A klucz? Ciężko gasić auto chwilę po wyprowadzeniu z garażu, ale przynajmniej trzeba mieć na uwadze, co się może zdarzyć i drzwi zostawiać szeroko otwarte. Dobrym pomysłem jest uchylenie okna, tak w razie czego. A ja przyznam szczerze, często zostawiałam drzwi lekko niedomknięte, a o oknie wcześniej nawet nie pomyślałam. Nie spodziewałam się takiego psikusa od mojego autka.
Dziś to się stało na znajomym podwórku, a co gdybym była za miastem? W innym mieście? Czasami gdzieś jadę, wysiadam, robię zdjęcia i zostawiam takie lekko uchylone, niedomknięte drzwi…Wystarczy chwila zamyślenia, odwrócenie uwagi i kłopot może być znacznie większy.
Jestem wdzięczna ludziom, którzy mi pomogli, rozumiem tych, którzy się bali. Cieszę się, że mimo wszystko więcej jest tych, którzy są otwarci na pomoc. Dobrych ludzi jest naprawdę dużo. Tylko czasy takie, że ciężko ufać innym. Tym bardziej ci, którzy nie odmówili pomocy zasługują na uznanie. Ja też dziś musiałam zaufać nieznajomemu pozostawiając pod jego opieką samochód i torebkę wraz z całą zawartością. On mi nie odmówił pomocy, a ja musiałam zaufać. To było miłe doświadczenie.
Spotykamy ludzi na swojej drodze każdego dnia. Ale dopiero takie, czy inne trudne sytuacje sprawiają, że do nich podchodzimy, gdy normalnie nigdy byśmy do nich nie podeszli…
http://moto.pl/Porady/1,115836,11773568,Zatrzasnalem_kluczyk_w_samochodzie__Co_robic_.html
http://www.auto-swiat.pl/eksploatacja/co-robic-gdy-w-aucie-zatrzasnelismy-kluczyki/5r162
Dodaj komentarz
Bądź pierwszy!