Na dziś zaplanowałam zmianę kół, bo auto jest na zimowych oponach. Chcę założyć koła z letnimi oponami. Niby się już nie opłaca, bo zima za pasem, ale chcę żeby jeszcze przez parę tygodni pojeździła na felgach aluminiowych. Muszę je jednak umyć, co prawda nie potrafię zrobić tego profesjonalnie. Nie mam środków ani odpowiedniego miejsca, ale tak z grubsza dam radę je ogarnąć. Felgi są podniszczone i wymagają regeneracji. Jednak na razie odkładam tę decyzję.

 
Cieszę się kolejnym dniem i tym, że dzięki moim drobnym pracom, auto będzie z każdym dniem wyglądało coraz lepiej. Moje plany co do tego dnia i radosne zaangażowanie zostaje w brutalny sposób zniszczone, co przypłacam silnym skurczem żołądka. Przed przejściem dla pieszych, przed którym się zatrzymałam najeżdża na tył mojego samochodu inne auto, facet ucieka…

 
Wgnieciony zderzak, pęknięta zaślepka, uszkodzone wzmocnienie, kawałki plastików wysypały się spod zderzaka i leżą na jezdni… patrzę przygnębiona na to wszystko… trzy lata w warsztacie… Jedna chwila… wystarczyła, by zniweczyć część tej pracy… Może jednak lepiej, żebym miała ten hak… sama już nie wiem…
Autem na szczęście mogę jeździć, ale tył nie wygląda dobrze… i znowu trzeba będzie jechać do warsztatu, znowu czeka naprawa…



W kolejnym dniu dopada mnie melancholia, jest mi smutno i opuściła mnie ta pozytywna energia, która nakręcała jeszcze wczorajszego ranka do działania. Przemagam się, jadę umyć felgi i w końcu zmienić koła. Niech będzie co już zaplanowane. Drażni mnie wygląd auta z tyłu, ale trudno. Na razie muszę poczekać z naprawą, rozejrzeć się za częściami. A myślałam, że mam już to za sobą przynajmniej na dłuższy czas…

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!


wpDiscuz